Witajcie,
Dziś przedstawię 
swoją ocenę dwóch rodzajów peelingów mechanicznych. Jak wszem i wobec 
wiadomo złuszczanie wierzchniej warstwy skóry ma ogromne znaczenie dla 
kondycji naszej skóry na całym ciele. Jest kluczowe, jeśli chcemy aby 
inne aplikowane na naszą skórę produkty miały szansę zadziałać. O innych
 zaletach peelingowania chyba nie muszę pisać. :) 
Także do rzeczy.:)
Peeling ze skały wulkanicznej (ZSK - zrobsobiekrem.pl):
Cały opis można znaleźć tutaj Peeling-ze-skaly-wulkanicznej , na stronie producenta. 
Produkt
 przychodzi do nas w pojemniczku, ale niestety nie odkręcanym, a wieczko
 jest nasuwane, trzyma się ciasno, ale czasem można go trochę rozsypać, 
jak się będziemy spieszyć z otwieraniem ;) Także - ostrożnie przy 
otwieraniu :) 
Moje
 odczucia to przede wszystkim wydajność no i wydajność. Stosuję go nie 
tylko na twarz, ale na całe ciało. Odrobina (np. łyżka od herbaty) 
wymieszana z żelem pod prysznic (np. 1/5 szklanki) powinna starczyć na 
dość porządny peeling ciała. Chyba, że ktoś ma ochotę na mocniejsze 
złuszczanie, to musi sam sobie ustalić proporcje :) Czasem dodaję go do 
peelingu kawowego - czyli resztek po zaparzonej w kawiarce kawy 
zmieszanych z żelem pod prysznic. Złuszcza dość delikatnie jak na 
peeling mechaniczny, ale dokładnie. Skóra jest zdecydowanie wygładzona, 
nie jest podrażniona, zdecydowanie poprawia się jej koloryt. Pomaga 
pozbyć się wrastających włosków po depilacji, ale to dopiero po 2-3 
zastosowaniu na dotknięte tym problemem partie ciała.
Jeśli
 chodzi o twarz, to lubię go wymieszać z olejkiem z pachnotki i 
pomasować twarz, ale lubię też użyć go z żelem do mycia twarzy ( 
dokładnie z tym firmy Tołpa zel_do_mycia_twarzy
 ). Również na twarzy nie wywołuje u mnie podrażnień, a skórę mam bardzo
 wrażliwą, ale mieszaną, zdolną do zapychania przez prawie wszystko ;) 
Buzia jest wygładzona i bardziej żywa w kolorze ;) 
Jest
 zdecydowanie łagodniejszy i mniej agresywny od korundu, zatem może to 
być bardzo trafiony wybór dla osób, dla których korund jest zbytnim 
mocarzem ścierającym. 
Spotkałam
 się też, że niektórzy mieszają go z mleczkiem do demakijażu. Każdy musi
 znaleźć swoją wersję :) Może być też dodawany do maseczek - i wtedy 
podczas ich zmywania wykonujemy masaż skóry twarzy, także ma dość 
wszechstronne zastosowanie.
Zdecydowanie
 pozostanę mu wierna i nie zdradzę go z drogeryjnymi peelingowcami. Jest
 to mój ścieracz numer 1, szary, niepozorny, ale niesamowity w działaniu
 :)
Korund - mikrodermabrazja ( ZSK zrobsobiekrem.pl):
Tutaj znajdziecie opis na stronie producenta Korund-mikrodermabrazja . 
To ścieradełko przychodzi w zakręcanym słoiczku, co jest wygodniejsze, bo nie trzeba się czasem siłować z opakowaniem ;) 
Stosuję
 go tylko na twarz, szyję i dekolt. Jest to najmocniejszy i najbardziej 
agresywny pan ścierający z jakim miałam do czynienia. Trzeba uważać, 
żeby nie trzeć się nim za mocno i nie za długo, bo można się.....zatrzeć
 ;) Tak, wiem, co mówię, bo mi się to zdarzyło przy drugim użyciu - 
pięknie podrapany nos i broda z boku. Nigdy nie zdarzyło mi się to z 
żadnym ścieradełkiem.Także ostrożnie. Skóra po użyciu - podobnie jak 
poprzednika - z żelem lub z olejkiem z pachnotki jest bardzo gładka i 
poprawia się jej koloryt. Mojej wrażliwej skóry nie podrażnia. Warto 
jednak się powstrzymać przy zmianach skórnych, bo ze względu na jego 
agresywność i ingerencję w zewnętrzną warstwę skóry można sobie co nieco
 poroznosić. 
Dla
 lepszego efektu wygładzenia i oczyszczenia oraz poprawy kondycji skóry 
warto stosować go np. dwa razy w tygodniu przez 3 tyg. Efekt powinien 
być zbliżony do mikrodermabrazji, ale podkreślam, zbliżony i bardziej 
łagodny - bo stopniowy. 
To
 mój faworyt jeśli mam potrzebę mocniejszego złuszczenia, lub czuję, że 
chcę odmiany od peelingu ze skały wulkanicznej. Taki błyszczący 
klejnocik w słoiczku. :)
Pozdrawiam Was ciepło,
Mikry Zakątek




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz